sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 9 - I Love You..

Patrzyliśmy z przerażeniem w miejsce skąd dobiegały hałasy, chwilę po tym naszym oczom ukazał się dzik. Staliśmy nieruchomo nie wiedząc czy się śmiać czy uciekać. Zwierze spojrzało na nas, powąchało ale za chwile szybko się spłoszyło i uciekło. Patrzyliśmy na siebie wybuchając śmiechem.
- Odłóż ją.. Miało nie być broni.- Szepnęłam mu na ucho.
- Wiesz że nie potrafie...
- Zayn do cholery.. Chce stworzyć normalny związek..
- Ale my nie jesteśmy normalni. - Uśmiechnął się sarkastycznie i wstał po kolejne piwo. " MY "? Czyli będąc z związku z nim mam być w zwiazku z całą bandą, zaczynam go coraz mniej rozumieć.

~ * ~

Wieczór minął nam naprawde miło. Chłopaki troche za dużo wypili i zaczęli się bić i wygłupiać. Siedziałam otulona kocykiem i przyglądałam się co robią. To naprawde zadziwiające że piątke tak dojrzałych mężczyzn można poznać z tak dziecinnej strony, a może to po prostu alkohol?
- Piękna jesteś, wiesz? - Zayn podszedł podając mi kolejną puszkę piwa.  Pokiwałam przecząco głową i uśmiechnęłam się do niego.
- Nie, dziekuje. Chyba się już położę. Jestem zmęczona.
- Położyć się z Tobą?
- Nie, nie. Zostań z przyjaciółmi. Jestem dużą dziewczynką. - Pocwałowałam go w policzek i wgramoliłam się do namiotu.  Wygodnie to tu nie jest, ale jedną noc wytrzymam. Przebrałam się w ciepły sweterek i dresy. Spojrzałam na godzinę , 22:35. No... Nieźle zabalowali. Wsunęłam się w cieplutki śpiwór i zamknęłam oczy. Przez moją głowę przeleciało milion myśli zanim zasnęłam..
Obudził mnie jakiś szmer. Wystraszona podniosłam się i zaświeciłam telefonem w tamtym kierunku.
- Coś się stało księżniczko?
- Wystraszyłeś mnie.. - Wzięłam głęboki wdech i wypusciłam powietrze nosem opadając delikatnie na poduszkę. Zdjął bluzę i położył się obok mnie. Przysunął swój śpiwór bliżej mnie i delikatnie mnie obiął. Nie bałam się że zrobi mi krzywdę, ufałam mu.
- Dobanoc piękna.
- Dobranoc.

* Ranek * 


Obudziły mnie szmery na zewnątrz. Chłopaki już wstali ale kiedy obróciłam się w bok zobaczyłam uśmiechniętego Zayna gładzącego moje włosy. - Dzień Dobry kochanie. - Uśmiechnęłam się i przetarłam oczy dłońmi zaciśniętymi w piąstki, jak dziecko.
- Dzień Dobry. - Wymamrotałam przeciagajac się. -Dlaczego nie jesteś z chłopakami na zewnątrz?
- Chciałem być romantykiem.. Abyś zasnęła i obudziła się w moich ramionach. - Przytuliłam się do niego z rumieńcem na twarzy.
- Wyszło Ci perfekcyjnie.
Opuściliśmy namiot owinięci w koce, ranek był bardzo zimny. Stanęłam obok drzewa i zaczerpnęłam świeżego powietrza. Rozejrzałam się dookoła, wysokie drzewa, szum koron i śpiew ptaków. Czułam się tu wspaniale, jak normalna dziewczyna z grzecznym chłopakiem, jednak wiedziałam że będę musiała wrócić do rzeczywistości. Mój chłopak bierze udział w wyścigach samochodowych i nosi przy sobie broń a jego koledzy to postrach miasta..
- Śniadanko? - Harry podał mi kanapki i gorącą herbate.
- Bardzo nowoczesny ten wasz biwak. - Zaśmiałam się i zaczęłam jeść siadając Zaynowi na kolana. Śniadanie zjedzone. Czas na sprzątanie.
Zajęłam się zbieraniem kubków kiedy ktoś pociagnął mnie za ręke. Obróciłam się i zobaczyłam mulata przyglądającego się mi z uwagą.
- Może spacer?
- W sumie chętnie.
Bez wahania rzuciłam wszystko i wybrałam się z nim w głąb lasu. Kiedy jestem obok niego, wszystko inne przestaje być ważne. Możemy iść w ciszy trzymając się za ręke, a ja będę najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Dzień w którym go poznałam, był najlepszym dniem mojego życia i może jesteśmy młodzi i może to szaleństwo ale kocham go z dnia na dzień coraz bardziej.
- Jesteś szczęśliwa? - Nagle ciszę przerwało piorunujące pytanie. Dlaczego je zadał? Nie jest tego pewien? Nie widzi tego, czy po prostu chce to usłyszeć ode mnie?
- Tak, czemu o to pytasz?
- Jestem twardym ale bardzo uczuciowym facetem. - Zatrzymał się i chwycił mnie za podbrudek.

* Oczami Zayna *

Złapałem delikatnie jej podbrudek w palce i zmusiłem aby na mnie spojrzała. Nie protestowała. Z pięknym uśmiechem na ustach spojrzała mi w oczy. Ona jest taka piękna, taka cudowna. Zbliżyłem się do niej w tym samym momencie przyciagając ją do swojego ciała. Złączyłem nasze usta w namiętnym ale delikatnym pocałunku. Nie protestowała. Jej usta były takie delikatne i wrażliwe na mój dotyk. Dłoń położyła na moim nieogolonym policzku delikatnie gładząc go kciukiem. Zsunąłem delikatnie dłoń na jej pośladek, nawet nie drgnęła, pozwoliła mi na to. Zacisnąłem dłoń troche mocniej, nadal zero reakcji. Oddawała pocałunek pogłębiając go sprawiała, źe stawał się coraz bardziej namiętny. Oparłem ją o ściane a ona oplotła moją szyję rękami. Pocałunki stawały się coraz bardziej erotyczne a dotyk namiętniejszy. Wsunęła swoje malutkie dłonie pod moją koszulkę, uśmiechnąłem się delikatnie. Składałem delikatne pocałunki na jej szyji, jęknęła. Spojrzałem jej w oczy z których mogłem wyczytać miliony emocji, które przez nią przechodziły.
- Kocham Cie. - Szepnąłem.
- Ja też Cie kocham Zayn. - Przytuliła się do mnie niespodziewanie. Oplotłem ją rękami przysuwając bliżej. Tak cholernie dobrze czuje się przy niej...

* Następnego dnia popołudniu * 


- Stary, wiesz że nie możesz jej zabrać... - Liam po raz setny powtarzał to samo.
- Wiem.. Ale jeśli jej powiem, ale jej nie zabiore nie da mi żyć.
- Uroki posiadania dziewczyny. - Parsknął Harry.
- Ona nie jest rzeczą, żeby ją posiadać! - Odstawiłem piwo i poszedłem do ogrodu zapalić. Zadzwonić do niej? Spaliłem fajke i wróciłem do kumpli. Nie zadzwonię, nie teraz.
- Bierzesz udział?
- A czy kiedykolwiek jakaś laska przeszkodziła mi w wyścigu? - Rzuciłem paczke z fajkami na stolik i napisałem jej sms'a. Oczywiście jako dziewczyna, musiała się oburzyć i obrazić... Typowa laska. Uwielbiam ją, ale czasami mnie bardzo denerwuje. Wsunąłem telefon do kieszeni i udałem się z chłopakami do garażu przygotować nasze bestie.

~

Zajęło nam to kilka godzin. Cały w smarze postanowiłem wziaść prysznic. Nałożyłem na siebie standardowo czarne rurki, biały T-Shirt i skórzaną kurtkę.
- Gotowi? - Podrzuciłem kluczyki do mojego auta.
- Jasne! - Wszyscy zajeliśmy miejsca za kierownicami i rozległ się tylko głośny ryk silników. Wjazd na wyścig był od 21:00, sam wyścig zaczynał się o 23 i trwał ok 20/30 minut. Uwielbiałem to,ale wiedziałem że gdybym powiedział Megan.... Powiesiłaby mnie chyba..

* Oczami Megan * 

- No choooodź!! - Przyjaciółka próbowała mnie wyciagnąć na kolejne wyścigi samochodowe.
- Nie chce, jasne? Tam go spotkałam..
- Nie pojechałby tam bez Ciebie.. - Usiadła obok mnie przytulając poduszkę.
- Właśnie dlatego nie chce jechać. Boje się że go zobacze.
- To go rzucisz!
- Wiesz że nie umiem.. Nie moge... - Schowałam się pod kocem, a chwilę po tym leżałam obolała na ziemi.  Westchnęłam i poszłam się szykować. Po 30 minutach wyszłam nieśmiało do kuchni gdzie siedziała Nicole.
- Wohow... Wyglądasz....
- Jak dziwka, wiem. - Dokończyłam za nią i obciagnęłam spódniczkę niżej. - Dlaczego za każdym razem, jak tam idziemy ja muszę tak wyglądać?
- Uroki wyścigów. - Wzruszyła ramionami i zeszła z blatu. Poprawiła sobie makijaż i udałyśmy się na zewnątrz do jej auta. Dojazd zajął nam 25 minut, moja kochana potrafi jeździć z niewyobrażalną prędkością..
- Która godzina?
- 21:38 - Schowałam telefon do torebki i uważnie się rozejrzałam. Jak ostatnim razem. Mnóstwo samochodów i półnagich dziewczyn wyglądających jak panie do towarzystwa. Eh... Sama tak wyglądam. Po kilku minutach zaparkowała. Niechętnie wysiadłam odrazu podbiegając do Nicole.
- Nie czuje się tu za dobrze.
- Oj wyluzuj! Zabawimy się! - Pociągnęła mnie odrazu do baru. Kilka mocnych drinków i bawiłam się wyśmienicie nie myśląc o Zaynie.
" A TERAZ, ZAPRASZAMY NA WYŚCIGI PRZY BRAMIE WYJAZDOWEJ! "
Moja przyjaciółka oczywiście musiała być tam pierwsza. Zajęłyśmy miejsca przy samym starcie. Mój wzrok i równowaga trochę szwankowały, za dużo wypiłam.
- Czy to nie Zayn? - Wymamrotałam Nick na ucho.
- Nie, raczej nie. Napisz do niego.
Wyciagnęłam telefon i wybrałam jego numer pisząc wiadomość. Jeśli to on, nie chce być w jego skórze.


komentarz = motywacja :)

środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 8 - I know you care about her..

- Co? - Szepnęłam prawie niesłyszalnie. Czy twardy i bezuczuciowy Zayn właśnie wyznał mi miłość?
- Meg... Nie wiem czy to własnie "TO" uczucie i nie wiem czy jest tak silne jak potrafiło być kiedy byłem młody. I nie wiem też, czy nam się uda, ale chcę spróbować. Bo kiedy nie jesteś obok mnie, nie potrafie się skupić, moje myśli uciekają tam gdzie jesteś Ty, kiedy mnie dotykasz najmniejszy dotyk sprawia mi tyle szczęścia, daje tyle nadzieji co nigdy... Kocham Cie...
Wstałam i mocno go przytuliłam. Obiął mnie silnymi ramionami i oparł brodę na mojej głowie. Czułam się jak nastolatka zakochana w starszym chłopaku...
Po chwili usiedliśmy i zaczęliśmy jeść. Rozmawialiśmy o wyścigach, o mojej szkole, o rodzicach i wszystkich innych możliwych tematach. Jednak... Poważne tematy postanowiliśmy zachować na inną okazje, nie umiemy być poważni.. Przynajmniej, nie będąc razem.
- Jutro całą szóstką może gdzieś wyskoczymy?
- Szóstką?
- Ja, Ty, Harry, Niall, Liam i Louis.. Co Ty na to?
- A gdzie proponujesz?
- Las? Może biwak?
- Myślisz że duzi chłopcy uczestniczący w wyścigach samochodowych zechcą pojechać na biwak do lasu?
- No a czemu nie! To im dobrze na mózgi zrobi. - Zaczęliśmy się śmiać i zamówiliśmy deser.  Zjedliśmy już spokojniejsi rozmawiając jak mógłby wyglądać taki biwak. Po skończeniu poszliśmy jeszcze na spacer. Szliśmy obok siebie w ciszy i to nam wystarczało. Splótł delikatnie nasze palce między siebie i uśmiechnął się pod nosem.
- Zayn?
- Tak piękna?
- Dlaczego taki twardy i bezuczuciowy facet, przy takiej dziewczynie jak ja wymięka? 
- Dlatego ze jesteś cudowną dziewczyną. - Uśmiechnęłam się w odpowiedzi a on się zatrzymał. Przyciągnął mnie do siebie tak, że dzieliły nas milimetry. Patrzyłam w jego piękne miodowe oczy, zagłębiałam się w nich z sekundy na sekunde, ogarnął mnie mocny zapach jego perfum i nawet nie spostrzegłam kiedy nasze usta się złączyły. Oddałam pocałunek i oplotłam jego szyję rękami. Dłoń zsunęła mu się na moje pośladki, zawachałam się więc odrazu podciągnął ją wyżej.

                      * Oczami Zayna *

Nie jest taka jak reszta dziewczyn. Każda inna zaciągnęłaby mnie do samochodu i teraz napewno bzykałbym ją bez żadnych uczyć.. Meg jest wyjątkowa, słodka, wrażliwa, pociągająca, urocza i przepiękna... Przy niej nawet nie myśle o seksie, to potrzeba drugorzędna. Najważniejsze jest żeby była bezpieczna, żeby była obok. Odwiozłem ją do domu i pożegnałem czułym pocałunkiem. Wróciłem do auta i poczekałem aż w jej mieszkaniu zapali się światło po czy  odjechałem. Udałem się do domu mojego przyjaciela gdzie dzisiaj wszyscy spędzaliśmy noc.
- Panowie! Pakować walizki jedziemy na biwak! - Patrzyli na mnie jak na głupka pytającym wzrokiem.
- Malik, Ty sie dobrze czujesz?
- Tak. Przyda wam się dotlenienie mózgów. - Patrzyli po sobie nie wiedząc co powiedzieć.
- Chcesz to zrobić dla niej prawda? - Harry spojrzał na mnie swoim łobuzerskim wzrokiem.
- Tak i mam nadzieje że ruszycie swoje grube tyłki i mi pomożecie.
- Zaza... Widzimy że Ci na niej zależy. Pomożemy. - Uśmichneli się a Liam poklepał mnie po plecach.

               * Następny dzień *
                  Oczami Megan


Czekałam na chłopaków spakowana przed domem, kilka minut później przyjechali trzema samochodami wypakowanymi po brzegi.
- Ale wiecie ze jedziemy tylko na dwa dni? - Zaśmiali się i pokiwali twierdząco głowami.Zapakowałam torbe do auta Zayna i ruszyliśmy. Całą droge przegadaliśmy, a było jej sporo bo aż 80 km. Podjechaliśmy pod wielki las. Wyciągneli wszystkie rzeczy i wchodziliśmy w głąb lasu. Dwadzieścia minut zajęła nam droga do miejsca docelowego. Tu było tak pięknie, tak bajecznie. W powietrzu unosił się zapach sosny i mocnych perfum Zayna. Stał za mną. Upuścił torbe i przytulił mnie od tyłu.
- Podoba Ci się? - Oparł brodę na moim ramieniu i delikatnie pocałował mnie w szyje.
- Oczywiście. Jest przepięknie. Rozbijamy się? - Pokiwał głową i zawołał zdyszanych chłopaków. Zaczęli rozpakowywać namioty i śpiwory. Pogrupowali wszystko na części i staneli z rozłożonymi rękami.
- Ktoś umie? - Harry spoglądał na każdego z nadzieją a ja tylko stałam i się śmiałam. Jak na dorosłych chłopaków są naprawde dziecinni.Zabrali się za czytanie instrukcji. Każdy z nich siedział na pniu skupiony i próbował rozgryźć o co chodzi. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Ta instrukcja jest po Szwedzku, ktoś umie szwedzki? - Liam podniósł się i podrapał po głowie. Wszyscy pokiwali przecząco głową. Westchnął i próbował złożyć namiot na własną ręke.
Po godzinie dopiero udało się nam rozstawić namioty i rozstawić cały biwak. Zaczynało się ściemniać więc wybrałam się z Liamem i Harrym po jakieś drewno na ognisko.
- Jak wam się układa? - Ciszę przerwało pytanie Stylesa. Spojrzałam na niego pytającym wyrazem twarzy. Czyżby Zayn już pochwalił się nową zdobyczą?
- Nam? No.... Dobrze? - Wyjąkałam zawstydzona i wróciłam do zbierania patyków. Próbował jeszcze coś powiedzieć ale Liam dyskretnie szturchnął go ramieniem i zamilkł. Po jakiś dwudziestu minutach wróciliśmy cali obładowani drewnem.
- No nareszcie! Już martwiłem się że was ktoś porwał! - Niall zaśmiał się i pomógł chłopakom ustawiać drewno obok miejsca na ognisko. Malik podszedł do mnie i delikatnie obiął mnie od tyłu.
- Śpisz ze mną w namiocie prawda? - Spojrzałam na niego przerażonym wzrokiem, umawialiśmy się, że ja będę spać sama a on z przyjaciółmi.
- Zayn ale...
- Nie skrzywdzę Cie przecież. - Cmoknął mnie w policzek i poszedł do samochodu po piwo. Usiadłam na pniu i patrzyłam z uśmiechem na ustach jak chłopaki próbują ustawić stożek z gałęzi na ognisko.
- Pomożesz? - Zmęczony i pełen nadzieji Liam zwrócił się do mnie wyciągając ręke, zaśmiałam się i chwyciłam za nią a on pomógł mi wstać. Bez problemu ustawiłam gałęzie tak, aby się nie wywracały a między nie powkładałam mniejsze patyki i kawałek gazety.
- Malik wybrał sobie zdolną dziewczyne. - Zaśmiał się Lou i usiadł zmęczony na ziemi opierając się o drzewo. Zapadła cisza którą przerywały tylko piękne odgłosy lasu. Po chwili jednak rozległ się przeraźliwy krzyk. Wszyscy spojrzeliśmy na Louisa który podskakiwał i uderzał się we wszystkie możliwe miejsca.
 - Mrówki! Mrówki! Móówkiii!!!
Wszyscy wpadliśmy w histeryczny śmiech doprowadzający nas do łez. Chłopak zrzucał z siebie wszystkie ubrania strząchając mrówki dłonią. Po kilku minutach usiadł na pniu obok Harrego i odetchnął z ulgą opierajac się o ramie lokatego. Zdezorientowany Zayn stał z dwoma skrzynkami piwa i patrzył na nas pytającym wzrokiem.
- Mrówki. - Zaśmiałam się i pomogłam mu odstawić alkohol. Zaczynał zapadać zmrok wiec postanowiliśmy rozpalić już ognisko. Ciepłe kiełbaski i chipsy to chyba nie za dobre połączenie. Jak zwykle przy ognisku też było wiele śmiechu gdyż cała konstrukcja wcześniej ustawiona przeze mnie runęła jak tylko Liam chciał zapalić gazete.
Pomogłam mu poustawiać na nowo drewno i odpaliłam ognisko. Szybko wszystkie patyki się zapaliły a wokół nas zrobiło się troszke jaśniej.  Rozstawiliśmy wokół krzesełka i stoliczki ubierając się cieplej, ponieważ w lesie nie było zbyt ciepło. Postanowiliśmy zrobić sobie własnej roboty hot-dogi, bułki, majonez i keczup... Tak, pychotka. Chłopaki się wygłupiali, żartowali a ja przyglądałam się temu wszystkiemu z boku. Nie chciałam się wtrącać, wpraszać w ich przyjacielską atmosfere. Usiadłam po drugiej stronie ogniska i pstrykałam im zdjęcia.
- Megan! Nie siedź tak sama, chodź do nas! - Niall wskazał puste miejsce obok niego. Niepewnie podniosłam krzesełko i usiadłam z nimi.
- Jak się bawisz skarbie? - Zayn delikatnie splótł nasze palce i podał mi kiełbaskę.
- Dobrze. Dawno nie byłam w takiej... Zayn słyszysz? - Łamanie patyków, jakby ktoś tu szedł. Przysunęłam się do niego bliżej a miedzy nami zapanowała cisza. Wyciągnął broń spod krzesełka i przeładował. Wszyscy przerażeni patrzyliśmy w punkt skąd dobiegały hałasy..


W świątecznym prezencie rozdział 8! :)  Mam nadzieje, że wielu z was nie opuściło bloga przez moją chyba ponad miesięczną nieobecność. Musiałam ogarnąć sprawy ze szkołą i chłopakiem. Wszystko się nagle pokomplikowało, ale teraz myśle że raz w tygodniu rozdział powinien się pojawiać :)
Kocham was! xx

piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 7 - Why are you sad my beauty?


Szłam szybkim krokiem przez pustą ulice a ból klatki piersiowej dawał we znaki. Dlaczego tak cholernie zabolały mnie jej słowa? Nie znam go długo, ale mi a nim zależy.
- Meg! - Podjechał obok mnie i zwolnił.
- Daj mi spokój! Ona miała racje, jestem jedną z kolejnych.
- Nie miała! - Zatrzymał samochód i podbiegł do mnie. - Między nami jest coś...
- Co?.. Zayn miedzy nami niczego nie ma...
- Meg, nie mów tak. Ja czuje że coś jest, coś mnie do Ciebie tak cholernie ciągnie, tak bardzo potrzebuje Twojej obecności, Twojego uśmiechu. Po prostu Ciebie.
Przytulił mnie po czym zamilkł. Staliśmy tak dłuższy czas wsłuchując się w swoje oddechy.
Dlaczego za mną wybiegł? Naprawde może mu na mnie zależeć? Ja i On? Dwa różne światy, różne charaktery?
MIŁOŚĆ NIEMOŻLIWA.
- Już dobrze?
- Nie. - Wsiadłam z nim do auta ciągle myśląc o tej sytuacji. O mnie, o nim i o "nas". Po co? Czemu? Kiedy i dlaczego? Miliony myśli przelatywały mi przez głowe. Dlaczego tak bardzo różniący się ludzie chcą być razem? Dlaczego nie potrafią z siebie zrezygnować mimo że wszystko i wszyscy pokazuje, że jednak nie mogą być razem....

* Kilka dni później *

Leżałam na kanapie zawinięta w koc, przeglądając kanały TV w piątkowy wieczór. Popijałam gorącą herbate i patrzyłam na telefon. Miał napisać, znowu to robi... Znowu milczy.
Kolejna godzina bezsensownego oglądania i wpatrywania się w telefon. Poszłam do kuchni po kolacje, pizza i kolejna herbata. Tak, wieczór  "idealny".
Kiedy szłam na kanape trzymając w ustach kawałek pizzy zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć, a kiedy zobaczyłam kto stoi za nimi otworzyłam usta ze zdziwienia powodując że kawałek pizzy wylądował w kubku.
- Zayn? - Stał jak zwykle w czarnych obcisłych rurakch i skórzanej kurtce a w ręku trzymał piękną czerwoną róże.
- Pięknie wyglądasz. - Pocałował mnie i  wszedł do środka. Stałam tak jeszcze chwile zszokowana jego wizytą.
- Czemu nie napisałeś? - Odstawiłam wszystko do kuchni i usiadłam z nim w salonie.
- Chciałem zobaczyć, jaka jesteś w domu. Jak wyglądasz, jak się zachowujesz. - Zaśmiał się  zakładając mi kosmyk włosów za ucho. - Wybierzemy się na kolacje? Twoja chyba już się nie nada.
Zaśmiał się patrząc na pizze pływającą w herbacie.
- No.. Jeśli chcesz.
Uśmiechnął się i pchnął mnie w kierunku kuchni. Wyrzuciłam jedzenie i poszłam się ubrać.
Pomógł mi założyć kurtkę, ten wieczór był wyjątkowo chłodny. Otworzył mi drzwi do samochodu, pomógł wstać a sam obiegł auto i wsiadł na miejsce kierowcy.
- Oranje?
- Zayn.. Za drogo. Może pizza?
- Oranje. - Stwierdził stanowczo i więcej się nie odezwał. Co chwile spoglądał na mnie i delikatnie się uśmiechał. Podjechaliśmy pod restauracje, pomógł mi wysiąść i dał kluczyki parkingowemu.
Weszliśmy do środka odnajdując stolik z rezerwacją " Mr & Mrs Malik ". Usiadłam i dokładnie zbadałam pomieszczenie. wystrój był przepiękny... Westchnęłam głęboko patrząc za okno.
- Coś się stało piękna?
- Nie, czemu?
- Wyglądasz na smutną.
- Bo jestem.
- Czemu? - Złapał delikatnie moją dłoń.
- Za dużo sobie wyobraziłam... Myślałam, że w końcu znalazł się ktoś komu  na mnie naprawdę zależy. Tymczasem jest na odwrót.
- Przecież mi na Tobie zależy!
- Po każdym spotkaniu milczysz tydzień, czasami dłużej. A ja jak idiotka czekam na jakikolwiek znak. Kiedy już zaczynam wierzyć w to, że odpuściłeś pojawiasz się i znów robisz tą cholerną nadzieje!
- Kotku.. - Ścisnął mocniej moją dłoń. - Nie zawszę mogę spełniać każdą Twoją zachcianke czy prośbę.. Taką mam prace.
- Praca na pierwszym miejscu..
Zapadła niezręczna cisza. Czekaliśmy zniecierpliwieni na kelnera który pojawił się dość szybko. Zamawialiśmy bez słów co chwile na siebie patrząc.

Najtańsze danie kosztowało 50$ i była to sałatka.
- Więc co zamawiamy? - Kelner uśmiechnął się promiennie lustrując mnie dokładnie wzrokiem.
- Sałat...
- Dwa razy danie dnia, czerwone wino i to wszystko.
Zayn przerwał mi w połowie słowa i ze złością oddał mężczyźnie menu. Zmierzył go wzrokiem jakby chciał go zabić. Zaśmiałam się cicho i chwyciłam jego ręke. Spojrzał na mnie już spokojny. Wpatrywaliśmy się w siebie dopóki kelner nie przyniósł nam dań.
Co on ma w sobie takiego, że nie mogę o nim zapomnieć, przestać o nim myśleć, przestać go... kochać.
Czy to prawdziwa miłość? Nie wiem, jednak wiem, że coś do niego czuje. Kiedy jest obok ogarnia mnie fala gorąca a nogi drżą jak u dziecka.  Tamtego dnia... On odmienił i ocalił moje życie. Uwielbiałam badać głębie jego oczu. Znajdowało się tam tyle uczucia, tyle różnych historii o których on nie chciał mówić. Jakbym... poznawała go nic nie mówiąc...
- Kocham Cie. - Szepnął przywracajac mnie do rzeczywistości.


Misie, ze względu na to, że siedzę w szpitalu postanowiłam wziąć się troche za bloga. Mam nadzieje, że wena mi jakoś dopiszę i wyskubię coś z tego mojego "talentu" :p
Przepraszam ze musieliście półtora miesiąca ( jak nie dłużej) czekać :(



poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 6 - Me too had to be the "forever".


Przed bramą czekały dwa czarne samochody. Zayn zasłonił mnie swoim ciałem i dosłownie wepchnął siłą do samochodu.
- Poczekaj tu na mnie. Nie wychodź chodźby nie wiem co się działo.
- Ale..
- Żadnych ale. - Cmoknął mnie i podszedł do jednego z aut. Szyba się opuściła. Za kierownicą siedział łysy facet z tatuażem na głowie. Zayn coś mówił a za chwile wyciagnął gotówke, sporo gotówki i dyskretnie mu podał. Uścisnęli sobie dłoń i mulat wrócił do swojego auta. Ta sytuacja z daleka nie wyglądała ciekawie. Nielegalne biznesy? Zlecenie? Miliony myśli przelatywały mi przez głowe.
- Kto to był?
- Nie za ciekawska jesteś? - Parsknął i ruszył. Po tym sie już nie odezwałam.
Całą droge na niego zerkałam. Co źle zrobiłam? Wiem, znamy się krótko ale wiem też, iż będąc z nim narażam swoje życie. Poznałam już jego towarzystwo i wiem, że nie jest bezpiecznie. Dojechaliśmy do prywatnej kliniki w centrum miasta.
- Nie stać mnie na pobyt tutaj. - Spojrzałam na niego kiedy zaparkował.
- Ja płace. - Wziął głęboki wdech, wysiadł i otworzył mi drzwi pomagając wysiąść.

* Oczami Zayna *

Denerwowała mnie, bardzo. Jednak miała w sobie coś takiego, co przyciągało mnie do niej każdego dnia coraz bardziej. Ona miała co coś. Była jak takie malutkie dziecko, którym trzeba się opiekować. Podobało mi się to, chciałem, żeby była moją księżniczką. Weszliśmy do kliniki trzymając się za ręce. Była taka urocza, rozglądała się wszędzie badajac każdy centymetr pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy. Poprosiłem aby poczekała i udałem się do rejestracji. Zapłaciłem odpowiednią sume za prześwietlenie i windą wjechaliśmy na 4 piętro pod pracownie rentgenowską. Nie minęło pieć minut a moja kruszynka już tam siedziała. Czekałem na nią z niecierpliwością bawiąc się nerwowo kluczkami od auta.
10 minut minęło, a ona w końcu wyszła.
- I co?! - Zerwałem się na równe nogi i delikatnie ją przytuliłem.
- Nic. To tylko obicie. Żebra są całe. Za tydzień powinnam już czuć się normalnie.
Chwyciłem jej podbródek i delikatnie przyciagnąłem ją do pocałunku. Nie protestowała, tak cholernie kręciła mnie jej uległość. Lubie kiedy jest obok, ale często jej zachowanie wywołuje u mnie taki przypływ namiętności, że wziąłbym ją w tym miejscu gdzie stoimy, ale do seksu mi się nie śpieszy - oczywiście jeśli mnie nie prowokuje. Chwyciłem ją delikatnie za rekę i wyszliśmy z kliniki. - To co, lody? - Kiwnęła ochoczo głową i wsiadła do samochodu. Ruszyłem powoli i wjechałem na jedną z głównych tras naszego miasta. Z nią jeździłem bardzo powoli, bałem się zaryzykowac jej życie, bałem się, cholernie. 120 km/h na trasie to i tak było za dużo.
Skręciłam na boczny zjazd i chwile później byliśmy w niewielkiej kawiarence na obrzeżach miasta.
- Czemu przywiozłeś mnie na sam koniec miasta? - Wysiadła z auta przy mojej niewielkiej pomocy, syknęła prawie niesłyszalnie z bólu. Przytuliłem ją, dając poczucie bezpieczeństwa.
Ze mną, zawsze będzie bezpieczna.
Weszliśmy do środka i zajęliśmy jeden z wolnych stolików. Zamówiłem czekoladowe a ona limonkowe.
- Zayn, dlaczego ja?
- Pytałaś już kiedyś o to.
- Wiem, ale pytam jeszcze raz. - Spojrzała na mnie z oczami pełnymi nadziei. Wziąłem głęboki wdech i zaczałem mówić.
- Dlaczego Ty? Szczerze, to nie wiem. Tamtej nocy po prostu poczułem, że muszę Cie chronić. Musze sprawiać, że to dzięki mnie codziennie będziesz się uśmiechać i będziesz pewna, że nic Ci nie grozi. Uwielbiam kiedy jesteś obok, uspokajasz mnie. Czuje, że mam wszystko, kiedy mam Ciebie. Od tamtego spotkania nie byłaś mi obojętna. Masz śliczny uśmiech, przecudowne oczy, cała jesteś piękna. Za każdym razem kiedy Cię widze promieniejesz jak słoneczko. Moje słoneczko.
- Oh.. - Jęknęła cicho zdziwiona a na jej policzkach pojawił się rumieniec. Złapałem ją delikatnie za rączke i spojrzałem w oczy.
- Nigdy nie będziesz mi obojętna.

* Oczami Megan *

Patrzyłam na niego i nie mogłam uwierzyć jaką cholerną szczęściarą jestem, że to własnie ja jestem teraz u jego boku. Trzymał mnie za ręke, a ja zapominałam o całym świecie. Jak on to robi, że wystarczy jeden dotyk by wywołać u mnie tyle emocji? Kiedy się uśmiecha, moje ciało oblewa fala gorąca. Nie ważne w jak złym humorze bym była, on potrafi go zmienić w chwile. To magia? Czy może miłość?
Czy właśnie o to w tym chodzi? By dzięki jednej osobie, być najszczęśliwszym na świecie? By to właśnie ona stała się sensem naszego życia i sprawiała aby każdy kolejny dzień był lepszy od drugiego?
- Meg, o czym myślisz?
- Ja? O niczym. - Uśmiechnęłam się powracając na ziemie. Przy nim, czuje się tak cholernie dobrze. Mogłabym myśleć o nim godzinami. Chwila, już to robie..
Kelner podał zamówienia i w wesołych nastrojach zaczeliśmy jeść. Żartowaliśmy, śmialiśmy się i rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim. Jednak szybko nasz humor zepsuł się do granic możliwości.
Kiedy ktoś wszedł, mina Zayna odrazu spoważniała i wbił wzrok w nowych gości.
Spojrzałam w tamtą strone a moim oczom ukazały się cztery piękne kobiety. Jedna z nich, patrzyła na Zayna a on jakby zabijał ją wzrokiem. Uśmiechnęła się ironicznie i podeszła do nas.
- No kochanie widzę, że znalazłeś nową laleczkę do ruchania. - Zaśmiała się i poklepała go po plecach.
- Przepraszam? - Wstałam stając z nią twarzą w twarz.  Próbowała swoją postawą i wzrokiem wzbudzić we mnie strach, jednak bezskutecznie. Nie bałam się jej, wręcz przeciwnie.
Ciągle próbowała się uśmiechać, by nie dało się zauwazyć jej złości, zazdrości i chęci zemsty, Zbyt znam się na ludziach i zauważyłam to odrazu. Zaczęłam się śmiać i pod nosem powiedziałam ciche "tak myślałam"
- Słuchaj dziewczynko, przeleci Cie i zostawi. Robi tak z każdą. Ja też miałam być tą " na zawsze ", tą która daje mu szczęście. Zayn ma świetne sztuczki i owija Cię sobie wokół palca. Niedługo, nie będziesz w stanie bez niego żyć, potem pomożesz mu w wielu sprawach, albo Cię zmusi. A na sam koniec zostawi bez żadnego powodu. Przygotuj się.
Po tych słowach nie wytrzymałam, wybiegłam z kawiarni nie reagując na nawoływania Malika.

środa, 29 października 2014

Rozdział 5 - Unpleasant surprise.


- Zaczynamy imprezee! - Czterech mężczyzn w świetnych humorach weszło do salonu z piwem i przekąskami.
- Oszaleliście!? - Mulat wstał i podszedł do znajomych.
- Wyluzuj Malik, zawsze po wygranej robimy impreze. - Blondyn poklepał go po plecach i usiadł obok mnie.
- Nie masz nic przeciwko? - Zwrócił się do mnie i wyciagnął delikatnie dłoń, aby pomóc mi wstać. Przytuliłam go zaciągając się zapachem jego perfum.
- Oczywiście, że nie.
Zadzwoniłam po przyjaciółkę, która bez wahania zgodziła się przyjechać. Trzydzieści minut później impreza się rozkręciła. Przyszło jeszcze kilku znajomych Zayna, którzy nieźle sobie wypili.
Siedziałam na blacie w kuchni, wokół mnie było pełno pijanych par, które dosłownie pożerały się na podłodze, stole czy przy ścianie. Wokół walało się wiele zużytych kubków po piwie, paczek po chipsach i rozrzucone jedzenie. Piłam kolejną szklanke piwa i rozmawiałam z przyjaciółką. Zayn przez całą impreze ignorował mnie, zabawiając się z innymi dziewczynami, albo chlejąc bez opamiętania.
- Mała! Czemu siedzisz tu sama? Chodź do nas! - Wszedł w szampańskim nastroju i pociągnął mnie za rękę. Zapach jego perfum zabił ohydny zapach papierosów i wódki. Usiadł na kanapie sadzając mnie na swoich kolanach. Mocno zacisnął ręce na mojej talii uniemożliwiając mi wstanie.
- Zayn, to boli.. - Rozluźnił troche uścisk, jednak nadal nie pozwolił mi wstać. Podał mi kieliszek a wszyscy zaczeli krzyczeć " Dawaj! Dawaj! ".
Wypiłam tak kolejno pieć kieliszków kiedy poczułam że mam dość. Oparłam się o ramie Zayna i nic więcej nie pamiętam.

~ * ~

Rano obudził mnie przeszywający ból głowy i prawej strony żeber. Zwinęłam się w kulkę z bólu. Podniosłam delikatnie głowe rozglądając się gdzie jestem. Leżałam w obcym mi pokoju, pod kocem. Jedyne co na sobie miałam, to długa męska koszula w krate. Zsunęłam z siebie okrycie i stanęłam na podłodze. Odrazu schyliłam się ku ziemi. Ból był nie do zniesienia. Wyszłam z pokoju i odrazu poznałam, że znajduje się w mieszkaniu Zayna. Poszłam do salonu, gdzie panował kompletny bajzel, butelki,chipsy, papierki i butelki po alkoholu walały sie po całym mieszkaniu. Gdzieś po kontach spało kilka osób.
Weszłam do kuchni, gdzie stała moja ledwo żywa przyjaciółka.
- Co się stało? - Spojrzała na mnie z przerażeniem pomagając mi usiaść na fotelu.
- Nie wiem. Cholernie boli mnie prawa strona już nie wspomne głowie.
- Kac. - Uśmiechnęła się i podała mi tabletkę przeciwbólową. Kilka minut później do kuchni wszedł Zayn. Stanął przed nami w obcisłych czarnych rurkach, nieogolony i bez koszulki.
Pijąc sok podany przez Nicole zakrztusiłam się na jego widok. Odstawiłam szklankę i przytuliłam go mocno. Delikatnie położył reke na moim biodrze i szepnął ciche " Dzień Dobry ".
Zrobił sobie śniadanie odgarniając syf z szafki na podłoge.
- A kto to później posprząta? - Oparłam się o jego ramie i delikatnie pocałowałam.
- Wezwie się ekipe, to normalne po takich imprezach. Przyzwyczaj się słonko. - Poszedł do salonu zostawiając mnie z przyjaciółką.
- Boli Cie jeszcze?
- Cholernie. - Udałam się z nią na góre, ułożyłam się na łóżku Zayna zwijając się w kłębek. Trwało to ponad godzine. Cały czas leżałam w jednej pozycji, cholerny ból przeszywał mnie całą.
- Meg kochanie? Wszystko dobrze?  - Zajrzał uchylając drzwi. Pokiwałam przecząco głową i bardziej się skuliłam. Podszedł i usiadł na łóżku, znów ten cudowny zapach.. Nienawidze go ale z drugiej strony uwielbiam.  Pogładził mój policzek i wyciągnął telefon, wybrał jakiś numer i wyszedł.
Po krótkiej chwili wszedł i oznajmił, że pomoc jest w drodze. Zwijałam się z bólu przez kolejne piętnaście minut kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Zayn poszedł otworzyć i za chwile wszedł z jakimś mężczyzną.
Zbadał mnie delikatnie, osłuchał i zrobił wszystkie rutynowe badania.
- Czy brała Pani jakieś narkotyki.
- Nie. Nie wiem. Nie pamiętam, była impreza troche wypiłam.
- Jest prawdopodobieństwo, że spadła Pani ze schodów? - Spojrzałam na przyjaciółke i na Malika. Oboje wzruszyli ramionami. Zamknęłam oczy i starałam się przypomnieć sobie, co takiego mogło się stać.

* Wspomnienie * 

- No! Megan, chodź! Nie będziemy czekać na Ciebie całą wieczność! - Przyjaciółka pukała w drzwi łazienki. Wymiotowałam. Po chwili jednak wzięłam się w garść, opłukałam usta i wyszłam. Miałam na sobie naprawde wysokie szpilki a ilość wypitego alkoholu dawała się we znaki. Szłam slalomem obijając się o ściane.
- Kochanie czekam. - Zayn  stanął na dole schodów i wyciągnął do mnie ręke, złapałam się delikatnie poręczy i zaczęłam schodzić. Jeden schodek, dwa schodki, trzy schodki i bum. Noga potknęła mi się wykrzywiając w stopie. Przeturlałam się przez 15 kolejnych schodków a Zayn na końcu złapał mnie za ręke i szarpnął zmuszając do wstania. Wpadłam w jego ramiona i dyszałam. 
Nie czułam jakiegokolwiek bólu. Zaczęłam się śmiać i zapewniłam że to nic takiego. Wróciliśmy do znajomych i balowaliśmy w najlepsze.

* Koniec * 

- Spadłam ze schodów. - Szepnęłam cicho gdy kolejna fala bólu przeszyła moje ciało.
- To wyjaśnia siniaki na ciele. - Podłączył mi kroplówkę z lekiem przeciwbólowym i zalecił prześwietlenie kiedy płyn się skończy. Wystawił Zaynowi rachunek i wyszedł chłodno się żegnając.
- Ile? - Podniosłam się i położyłam na plecach podciagając nogi do góry.
- Czy to ważne?
- Dla mnie tak. To mój rachunek.
- Ja wezwałem lekarza, ja płace.
- Zayn....
- Cicho. - Przykrył mnie i cmoknął w policzek. - Teraz śpij, później do Ciebie zajrzę i pojedziemy na prześwietlenie tak?
Kiwnęłam głową i zamknęłam oczy. Ból był nieznośny a ja czułam się coraz gorzej. Bez problemu zasnęłam.

***

- Meg, wstawaj, kroplówka się skończyła. - Delikatnie mnie szturchnął. Otworzyłam oczy odrazu się uśmiechajac. Nachylał się nade mną z delikatnym uśmiechem. Musnął moje usta i pomógł usiąść.
- Co z wenflonem?
- Spokojnie. Umiem się tym zająć. - Chwycił moją dłoń a mnie przeszły dreszcze. Spojrzał na mnie i łobuzersko się uśmiechnął. Zrobił to szybko i bezboleśnie. Wyrzucił wszystko do śmieci i zeszliśmy na dół. Zrobił mi jajecznice którą szybko zjadłam.
- Pojedziemy do mnie? Musze się przebrać. We wczorajszym stroju raczej do szpitala nie pojade. - Zaśmiałam się i wstawiłam naczynia do zmywarki. Odziwo cały dom błyszczał. Ile ja musiałam spać, że ekipa zdążyła posprzątać tak wielki sajgon?
- Nie musimy jechać. W domu mam pewną niespodzianke dla Ciebie.
- Dla mnie? Niespodziankę? Tak szybko? - Podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy. - Co knujesz?
- Chodź. - Chwycił mnie za ręke i pociagnął na góre. Ból nie dokuczał tak jak wcześniej więc bez problemu poknałam schody. Zasłonił mi oczy i wprowadził do jakiegoś pomieszczenia.
Po chwili delikatnie je zdjął a przede mną ukazała się wielka, wypełniona po brzegi garderoba.
- Oszalałeś tak?
- Na Twoim punkcie. - Pocałował mnie czule i przytulił. - Wybierz sobie co chcesz, czekam na dole.
Wyszedł zostawiając mnie z tysiącem ubrań.  Ubrałam się skromnie w dresy i zeszłam do niego.
- Gotowa. - Oparłam się o sofe i spojrzałam na niego. Zaczął się śmiać i łapać za brzuch ze śmiechu. - Coś nie tak?
- Kochanie... Nie wyjdziesz w tym z domu. Chodź, pomogę Ci. - Nie dał mi dokończyć i zaciagnął mnie znów do garderoby, wybrał mi kilka rzeczy, cmoknął w policzek i wyszedł. Obejrzałam rzeczy od niego i tylko westchnęłam. Ubrałam się i zeszłam na dół.
- Teraz wyglądasz jak Bogini.
- Ja zawsze tak wyglądam. - Zaśmiałam się i wyszliśmy. Przed domem czekała nas niemiła niespodzianka.

Przepraszam was kochani, że musieliście ponad miesiąc czekać na nowy rozdział.  Totalnie się wypaliłam, nie miałam kompletnie pomysłów a jak próbowałam siadać do pisania to aż bolało. Wolałam przeczekać i wyszło mi to na dobre. Wczoraj a właściwie dzisiaj w nocy dostałam mega weny i powstał ten rozdział. Mam nadzieje, że wielu z was nie odeszło.
Pozdrawiam was cieplutko i dziękuje za to ze czekaliście!

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 4 - Maybe little bet?


~ * ~

Minęło siedem dni.
Pisał, dzwonił i stał godzinami przed domem. Nie dawałam żadnego znaku życia, a on mimo to nie odpuszczał. Zależało mu? Po kilku spotkaniach?
Dziś, nie było go wcale, nie dzwonił też ani nie pisał. Odpuścił. To dobrze.
A ja? Głupia codziennie o nim myśle. O jego hipnotyzujących tęczówkach i zniewalającym uśmiechu, o jego pięknym zapachu i silych ramionach. Uhh.
- Dziewczyno! Wyjdź w końcu z domu! - Przyjaciółka odsłoniła zasłony wpuszczając jasne promienie słoneczne do pokoju. Zasłoniłam się kołdrą i mruknęłam niezadowolona.
Codziennie przychodziła i truła mi tyłek jakby była moją matką.
- Nie. Nie chce go spotkać.
- Już do końca życia będziesz siedziała w domu?
- Tak! - Krzyknęłam wystawiając głowę po czym znów się przykryłam.. Sekunde po tym leżałam na podłodze. Chwyciła mnie za kostkę i zrzuciła, jak przedmiot.
- Marsz do łazienki, masz 15 minut na doprowadzenie się do normalnego stanu!
Mruknęłam i niechętnie podniosłam się i spojrzałam w lusterko. Odskoczyłam do tyłu. Znów ktoś, doprowadził mnie do takiego stanu. Ale... To były tylko trzy spotkania, czy możliwe jest zakochać się w kimś przez tak krótki czas? A może to głupie zauroczenie?
Dziewczyno, musisz się ogarnąć. Szybki prysznic, makijaż i włosy. Po 32 minutach byłam gotowa do wyjścia, chociaż wcale nie chciałam. Wolałam zostać w domu i rozmyślać o nim. O nas. O jego pięknych tęczówkach, zniewalającym zapachu i delikatnym ale stanowczym głosie.
Ruszyłyśmy na miasto.
Co chwile rozglądałam się czy jego nie ma w pobliżu, to strach czy raczej rozpaczliwe poszukiwanie jego bliskości? Udałyśmy się do galerii, kawiarni i do kosmetyczki.
Nigdzie go nie było,żadnego znaku, jego znajomych, zapachu nic.
- Meg, wszystko ok?
- Nie.
Nie zapytała o nic więcej. Wróciłyśmy do domu i rozpakowałyśmy torby. Usiadłam na kanapie i spojrzałam pustym wzrokiem na ściane. Widziałam go stojącego przy swoim sportowym aucie. Uśmiechał się zadziornie i patrzył w moją strone.
- Meg! Meg! Meg!
- Hm? - Zamyślona mruknęłam do przyjaciółki. Zapewne to nic ważnego, jakaś głupia błahostka typu "Jest przecena na ... "
- Dzisiaj przy starym hangarze jest wyścig! Pójdziemy? Prosze prosze proooosze. - Usiadła na łóżku i wpatrywała się we mnie z miną smutnego szczeniaczka.
- Chcesz to idź. On, może tam być.
- Meg, nie udawaj, że nie zależy Ci na spotkaniu z nim. Przecież widze, jak bardzo go pragniesz, jego bliskości..
- Jeśli się zgodze, pozwolisz mi pobyć chwile sam na sam z myslami?
- Nie! Dziewczyno, wyścig zaczyna sie za dwie godziny!
- Trzydzieści minut?
- Nie! Chodź idziemy Cie wyszykować. - Pociągnęła mnie za ręke nie słuchając moich protestów. Posadziła mnie na obrotowym krześle w pokoju i zaczęła bawić się w kosmetyczke. Po godzinie była gotowa. Przejrzałam się w lustrze.
- Wyglądam jak dziwka.
- Wyglądasz jak gorąca i wolna dziewczyna ! - Zaśmiała się i poszła wyszykować siebie. Usiadłam na parapecie i rozmarzyłam się o nim. Znowu.
Stał przede mną i uśmiechał się delikatnie. Wyciągnął do mnie ręke którą bez wahania chwyciłam. Przytulił mnie zamykając w swoich silnych ramionach. Tutaj, czułam się najbezpieczniej.
- Idziemy?
Wstałam i niepewnym krokiem ruszyłam do samochodu przyjaciółki. Usiadłam wygodnie obok niej i zapięłam pas. Ruszyła i po 20 minutach byłyśmy na miejscu. Tak bardzo nie chciałam tam być. Tak bardzo chciałam być w łóżku obok niego. Nasłuchiwać bicia jego serca i cieszyć się z jego obecności.
Wysiadłam a oczy wszystkich zostały skierowane na mnie. Mężczyźni rozbierali mnie wzrokiem a kobiety zabijały.
- Nie chce tu być. - Szepnęłam do przyjaciółki idąc za nią w głąb tłumu.
- Oj wyluzuj. Musisz się w końcu zabawić. - Wręczyła jakiemuś mężczyźnie spory plik pieniędzy i ruszyłyśmy między samochody. - Obstawiłam na czarnego mustanga.

* Oczami Zayna *

Paliłem fajke opierając się o mojego skarba. Myślami, byłem gdzieś indziej, gdzieś z nią. Mimo, że nie odzywała się ponad tydzień, nie zrezygnowałem, nie potrafie..
- Zayn...? - Spojrzałem na przyjaciela. Kiwnął głową w prawą strone. Obejrzałem się i ujrzałem ją. Stała przestraszona, niepewna obok jakiegoś wozu. Była prześliczna, światła padały na nią pod takim kontem, że świeciła jak gwiazdka, była gwiazdką, moją. Włosy delikatnie rozwiewało jej do tyłu. Była taka przestraszona, taka niepewna. Wbiłem w nią swój wzrok, rozpaczliwie w myślach błagając aby podeszła, aby mnie zauważyła. Jednak szybko zniknęła mi z oczu.
- Stary skup się, są tu tysiące lasek które tylko czekają na jakiś znak od Ciebie. Odpuść w końcu.
- Odpóścił byś sobie kogoś, kogo kochasz?
- Nie kochasz jej. Ty jej nawet nie znasz! - Styles trzasnął drzwiami i odjechał z piskiem opon.
- Widziałem jak się na nią patrzysz. To może mały zakładzik? - Jeden z moich przeciwników oparł się o mojego mustanga i wbił w nią wzrok.
- Jeśli myślisz, że postawie w zakład kobiete mojego życia, to się grubo mylisz. - Wyrzuciłem fajke i spojrzałem na mężczyzne.
- Boisz się.
- Nie. Nie zakładam się, bo to moja kobieta a nie przedmiot zakładów.  - Wsiadłem do auta i podjechałem tuż pod nią. Spojrzała na samochód i uśmiechnęła się delikatnie.

* Oczami Megan * 

Piękny czarny mustang zatrzymał się obok mnie. Zmierzyłam auto wzrokiem i uśmiechnęłam się delikatnie. Był prześliczny. Spojrzałam na przyjaciółkę, która zawołała mnie gestem dłoni. Spojrzałam ostatni raz na samochód i szczęście mnie sparaliżowało.
Za kierownicą siedział on. Patrzył na mnie z iskierkami w oczach. Milczał, ale rozmawiał ze mną, oczami. Nie potrzebowaliśmy słów, żeby się rozumieć. Uśmiechnął się delikatnie unosząc brew.
- Zayn! Rusz dupe na start! - Harry podszedł i zmierzył mnie wzrokiem zagryzając wargę.
- Ścigasz się? - Kiwnął twierdząco głową i ruszył. Poszłam za nim i stanęłam równo z linią startu.
- Podejdź do niego. - Nicole szepnęła prawie bezdźwięcznie i pchnęła mnie w strone jego auta. Niepewnie nachyliłam się czując zapach jego perfum. Wzięłam głęboki wdech nosem, są takie idealne.
- To co, jeśli wygram, zgodzisz się pójść ze mną na kolacje.
- A jeśli przegrasz? 
- Ja nigdy nie przegrywam.
- No a jeśli?
- Jeśli przegram znikne na zawsze. - Przytaknęłam głową i pocałowałam go delikatnie w policzek.
- Powodzenia. - Wróciłam do przyjaciółki cała w skowronkach. Miał taką delikatną skóre, która smakowała miętą. Jak wielka jest szansa że wygra? Przecież miałam o nim zapomnieć...
Ryk silników wyrwał mnie z zamyślenia. Wszyscy zaczęli wykrzykiwać imie swojego ulubieńca a chwile potem maszyny ruszyły z piskiem opon. Został po nich tylko głośny pisk.
Spojrzeliśmy się na wielki świecący bilbord z którego na żywo mogliśmy oglądać wyścig.

~ * ~

Tak strasznie się o niego bałam. Dlaczego on to robi, naraża swoje życia dla zabawy?
Wygrał. Bez problemu wygrał. Cieszyłam się jak mała dziewczynka, ale z drugiej strony bałam się, co ja mu powiem? Nie rozmawialiśmy sporo czasu, nie wiem jakie relacje sa między nami. Nie wiem nawet co on o mnie myśli.
- To jak księżniczko? Jedziemy na kolacje? - Podjechał swoim pięknym maleństwem.
- Teraz? O północy?
- Zapraszam do siebie. - Niepewnie wsiadłam i ruszył z piskiem opon. Zapięłam pasy i dosłownie 10 minut później staliśmy pod jego drzwiami.
W samochodzie dał mi swoją skórzaną kurtkę, zimno było.
- Co chcesz na kolacje?
- Zaskocz mnie. - Uśmiechnęłam się delikatnie patrząc wprost w jego miodowe tęczówki.
Chwile po tym wrócił z pizzą i winem.
- Pasuje?
- Ciekawe połączenie. - Zaśmiałam się i wzięłam kawałek. Siedzieliśmy w ciszy dosłownie chwile. Przysunął się do mnie i spojrzał wgłąb oczu.
- Dlaczego mnie unikałaś?
- Ja...
- Meg?
- Kiedyś ktoś bardzo mnie zranił, jak nikt nigdy nikogo na świecie. Czułam, że z Tobą będzie tak samo. Wolałam... Skończyć to wcześniej, podobno mniej boli.
- Bolało mniej?
- Nie. - Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Otarł ją delikatnie i mocno mnie przytulił. Tego potrzebowałam. Jego silnych ramion, w których czułam się tak bezpiecznie. Odsunęłam się od niego rumieniąc się delikatnie. Przyciągnął mnie delikatnie za podbródek, dzieliły nas dosłownie milimetry. Czułam jego oddech na ustach. Serce biło mi jak oszalałe, kiedy czułam już prawie jego wargi, drzwi do domu otworzyły się z hukiem. Odskoczyłam od niego wystraszona.


Przepraszam Misie, że tak długo musicie teraz czekać na rozdziały...
Liceum to już nie zabawa. Przez ciągłą naukę albo spotkania z przyjaciółmi ( które są bardzo krótkie z powodu zmęczenia) nie mam weny, czasu ani pomysłów na rozdziały. 

Ale staram się jak moge! :(

sobota, 13 września 2014

Ze względu na to, że jestem teraz w pierwszej liceum mam niezły, że tak powiem zapierdol i przepraszam odrazu, za to że nie będę narazie pisać rozdziałów.
Na następny tydzień mam zapowiedziane 8 sprawdzianów i naprawde nie znajduje czasu na pisanie rozdziałów.

ALE OBIECUJE, ŻE WRÓCE W WIELKIM STYLU Z MILIONEM ŚWIETNYCH POMYSŁÓW! ♥

Jeszcze raz was przepraszam i wiem, że już wielu z was odeszło, albo odejdzie. Mam nadzieje, ze Ci którzy są od początku, zostaną już do końca.

sobota, 6 września 2014

Rozdział 3 - She will be mine.


** Oczami Zayn'a **

Była tak cholernie seksowna w tej sukience. Taka chętna po alkoholu. Kleiła się do mnie gorzej niż dziwki którym za to płaciłem. Jest taka urocza kiedy rumieni się przy mnie, taka słodka kiedy mówi o sobie i taka wstydliwa gdy patrze w jej przecudne oczy. Ona będzie moja, będe o nią walczył.
- Zayn? - Mruknęła kiedy kładłem ją do łóżka.
- Tak księżniczko?
- Zostań ze mną. - Wyciągnęła do mnie ręce jak mała dziewczynka. Kurwa, rozpływam się przy niej. Usiadłem delikatnie na łóżku pozwalając jej, wtulić się we mnie. Objąłem ją jedną ręką przysuwając bliżej siebie. Jej włosy pachną kokosem, uwielbiam ten zapach. Delikatnie zdjąłem jej buty i rozpiąłem sukienke. Podniosłem ją powoli ściągając ubranie. Ułożyłem na łóżku, niczym piórko i przykryłem kocem.
- Śpij dobrze Księżniczko. - Cmoknąłem ją w czółko i opuściłem mieszkanie. Wsiadłem do auta i odjechałem cicho, żeby jej nie budzić.
Pojechałem do Villi przyjaciela.
- Zayn do cholery gdzie byłeś?!
- Payne... Wyluzuj. - Już na przywitanie szykowała się awantura. Mam zbyt nadopiekuńczych przyjaciół.
- Był z dziewczyną. - Harry wyłonił się zza moich pleców, nienawidze jak to robi.
- Jaką dziewczyną?! - Wywróciłem oczami i sięgnąłem po piwo z lodówki. Teraz zacznie się wykład o tym, jak przez kobiete mogę zniszczyć sobie życie...
- Moją Kobietą.
- Jeszcze wczoraj nikogo nie miałeś. - Prychnął sarkastycznie Horan.
- Zamknijcie się! Nie wasz zasrany interes z kim i kiedy się spotykam!
- Jutro masz wyścig, żadna laska nie moze zawracać Ci głowy.
- Wyluzuj Liam.. Ścigam się od dwóch lat i nie przegrałem żadnego wyścigu, dlaczego miałbym przegrać teraz?
- Nie pamiętasz jak było z Perrie?
- Pamiętam doskonale. Będąc z nią ponad rok, nie zawaliłem ani jednego wyścigu.
- Tylko po rozstaniu, zniszczyłeś dwa samochody i miałeś trzy wypadki..
- Dajcie mi spokój.. - Odstawiłem piwo i chwytając kurtkę wyszedłem trzaskając drzwiami. Dlaczego oni tak bardzo wpierdalają się w moje życie? To ja tutaj podejmuje decyzje, będę żałował lub nie.
Pojechałem pod dom mojej księżniczki i tam w samochodzie spędziłem całą noc.

** Oczami Megan **

Obudziłam się rano z ogromnym bólem głowy. Dłuższą chwilę, wpatrywałam się w sufit próbując przypomnieć sobie, co takiego zdarzyło się wczoraj i jak do cholery znalazłam się w domu?
Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku wsuwając na stopy ciapy, pokryte mięciutkim materiałem.  Rozejrzałam się wokół, słońce przedzierało się przez zasłony, piękna dziś pogoda. Chwyciłam za telefon w celu sprawdzenia godziny, 11:15
Nałożyłam na siebie szlafrok i udałam się do kuchni.
- Dzień Dobry promyczku. - Na stole stały dwie miski płatków czekoladowych, gorąca czekolada i moja przepiękna uśmiechnięta Nicole.
- Dzień Dobry. - Usiadłam przy stole i bez zbędnych pytań zaczęłam jeść.
Ciągle myślałam o tym, jak znalazłam się w domu, w łóżku? Jedyne co pamiętam to to, że Zayn oddał mi swoje danie a sam z wielką ochotą jednak grymasem na twarzy jadł sałate.
- Twój Romeo od samego rana stoi pod domem.
Zadławiłam się. O czym ona mówi!?
- Jak to stoi pod domem?
- No sama zobacz. - Wskazała na okno. Dyskretnie przez nie wyjrzałam, faktycznie jego samochód stał po drugiej stronie. Pobiegłam na górę.
Szybki makijaż, fryzura i biegiem do garderoby.
Chwila.. Dlaczego ja tak panikuje? Co się ze mną dzieje..
- Megan... Masz gościa! - Niepewny głos Nicole dotarł aż na pierwsze piętro. Serce szybciej mi zabiło, wskoczyłam w pierwsze lepsze ubrania i powoli zeszłam po schodach do salonu. Siedział tyłem do mnie ubrany na czarno. Obeszłam kanapę i stanęłam przed nim lustrując go wzrokiem. Przygryzł delikatnie wargę i wstał.
- Pięknie dziś wyglądasz. - Wyciągnął do mnie rękę którą bez oporu chwyciłam. Delikatnie przyciagnął mnie do siebie i przytulił. - Na co masz ochotę? Może kino?
- Wolę spacer. - Chwycił mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Powolnym krokiem kierowaliśmy się do pobliskiego parku. Milczeliśmy co chwile na siebie spoglądając.
Dlaczego w jego towarzystwie czuje się tak nie pewnie a zarazem bezpiecznie?
- A Ty, co tu robisz? - Postanowiłam przerwać tą niezręczną cisze. Nic o nim nie wiem, nie mówił o sobie. Chyba tego nie lubi.
- Coś, czego nie mogę Ci powiedzieć.
- Zaczynać znajomość od kłamstwa? Nie ładnie. - Zaśmiałam się sztucznie i zamilkłam. Nie chce mówić, to nie.
- To nie jest kłamstwo. Po prostu chce Cię chronić.
- Przed czym?
- Przed niebezpieczeństwem. - Objął mnie, kiedy tylko weszliśmy do parku. Kręci się tu dużo niebezpiecznych typków. On naprawde chce mnie chronić? Przecież mnie nie zna, dlaczego chce to zrobić?
- Zayn, powiedz mi.
- Nie mogę księżniczko. - Zatrzymał się i spojrzał na mnie. Dzieliły nas dosłownie milimetry. Wzięłam głęboki wdech. Znów pachniał tak idealnie. Spojrzałam na niego, utonęłam w tych pięknych miodowych tęczówkach. Zbliżył się. - Musze Cię chronić.
- ZAYN! - Aż podskoczyłam. Wysoki męski głos przywrócił nas na ziemie. Mulat odwrócił się automatycznie w strone z której dobiegł krzyk. Jakiś chłopak wysiadł ze sportowego, czerwonego auta. Oh pamiętam go. Przywitali się i spojrzeli na mnie. Poczułam się cholernie niepewnie.
- Zabierasz ją dziś na...
- Zamknij się. - Przerwał mu brązowooki karcąc go wzrokiem.
- Oh czyli ona nie wie? Komplikujesz sobie życie stary. Pożegnaj się z koleżanką jedziemy. - Zachował się niczym jego ojciec. Odwrócił się i poszedł do samochodu otworzył drzwi i z łaską machnął ręką wołając Zayna do środka.
MEGAN I GREG
- Przepraszam księżniczko. Dokończymy ten spacer innym razem dobrze? - Cmoknął mnie w policzek i odszedł.
- Mhm... - Mruknęłam pod nosem niezadowolona i wróciłam do domu. Opowiedziałam przyjaciółce o wszystkim co się wydarzyło wczoraj i przed chwilą. Sama nie wiem jak to nazwać. "Przyjaźń" to złe określenie ale "zwykła znajomość" to za mało.
- Zakochałaś się. - Zaśmiała się i rzuciła we mnie poduszką.
- Po trzech spotkaniach? No błagam..
- Czyżby? A jak się przy nim czujesz? Co czujesz kiedy jest obok?
- Czuje się bezpieczna ale też czuje się niepewnie. Kiedy jest obok, serce bije mi szybciej a ręce delikatnie drżą, nigdy nie wiem co powiedzieć, bo boje się, ze powiem coś nie tak. Kiedy mnie dotyka, moje ciało przechodzą dreszcze. Nigdy się tak nie czułam.
I wtedy zdałam sobie sprawe z tego, że znów w to wpadam. Znów się zakochuje i znów będę cierpieć. Tak już kiedyś było. Przez niego zaczęłam pić, palić i ćpać. Nie mogłam się pozbierać po rozstaniu. Rok temu, obiecałam sobie, ze NIGDY się już nie zakocham. Nie pozwole na to, żeby znów ktoś mnie zniszczył. Nigdy więcej, nie mogę.. Nie!
Musze to skończyć.

* Następny Dzień * 

- Co jest tak ważne, że wyciągnęłaś mnie z łóżka o ósmej rano? - Stanął przede mną nie ogolony i we wczorajszych ubraniach.
- Nie możemy się więcej spotkać. - Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Nie znam go długo, prawie wcale ale... Coś mnie do niego ciągnie, chyba mi na nim zależy. Kurwa.
- Znowu piłaś księżniczko?
- Nie urodziłam się ksiezniczką, więc prosze zostańmy przy moim imieniu.
- Jeśli tego chcesz. Może kino?
- Zayn.. Nie utrudniaj mi tego. To nasze ostatnie spotkanie.
- Księż... Megan ale..
- Cześć. - Odwróciłam się i rozpłakałam jak dziecko. Płakałam cicho, tak zeby nie słyszał. Nie poszedł za mną, nawet się nie odezwał.
Widzisz głupia? Znów będziesz cierpieć.


Przepraszam, że rozdział taki krótki, ale chciałam zakończyć w tym momencie :)
Nie martwicie się, to nie koniec "miłości" Meg i Zayna ♥

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 2 - How did this happen?

Miałam racje. Nie zadzwonił, no ale co ja głupia sobie myślałam? Że zadzwoni na drugi dzień i poprosi o randkę? Głupia i naiwna Megan.
- Daj spokój mała. - Przyjaciółka postawiła kubek gorącej czekolady na parapecie i usiadła obok mnie. Zaczynało się ściemniać. Usiadłyśmy w oknie i podziwiałyśmy przepiękny zachód słońca.
Niebiesko-żółte niebo wyglądało przecudnie. Upiłam łyk napoju i zamknełam oczy.
Widziałam go.
NICOLE I MEGAN
Jego piękne miodowe oczy które błyszczały jak diamenciki przez światlo latarni. Stał przede ną ubrany w czarne rurki i skórzaną kurtkę. Badał głębie moich oczu a ja czułam jakbym obok miała cały świat.
- Megan! - Na ziemie przywrócił mnie krzyk przyjaciółki. Wskazała na dzwoniący telefon, tak bardzo się zamyśliłam że nie słyszałam?
Podniosłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Numer prywatny. Głęboki wdech i odbieram.
- Cześć piękna. Przepraszam,że nie zadzwoniłem wcześniej. Masz może ochotę gdzieś wyskoczyć?
Nogi zrobiły się jak z waty,a serce przyspieszyło. Na ustach pojawił się uśmiech a na policzkach rumieńce.
- Dzisiaj?
- Jeśli tylko masz ochotę.
- Oczywiście. - Ledwo powstrzymałam pisk. Nie znam go, ale tak cholernie... On jest tak nieziemsko przystojny.
- Przyjadę po Ciebie o dwudziestej, załóż coś ładnego.
Rozłączył się a ja prawie zemdlałam.
- Masz tylko dwie godziny! - Nicole pchneła mnie do łazienki i pomogła mi się przygotować. Wzięłam szybki prysznic ,zrobiłam bardzo delikatny makijaż a włosy spięłam w kucyk. Czasu coraz mniej a nerwy przejmują nade mną kontrole. Wcisnęłam się w czarną obcisłą sukienkę i tego samego koloru szpilki. Poszłam do kuchni i napiłam się zimnej wody.
- Denerwuje się.
- Każdy denerwowałby się na Twoim miejscu. Dlaczego właściwie się zgodziłaś? Przecież go nie znasz.
I znowu się zaczyna. Matkowanie mojej kochanej Nicole. Ja wiem, jestem głupia zgadzając się na to spotkanie, bo przecież, on może mnie skrzywdzić.
Ale jest w nim coś, coś takiego co cholernie przyciąga.
Dzwonek do drzwi. Kurwa.
- Zostaniesz?
-  Dobrze. Wszystko mi opowiesz jak wrócisz. - Cmoknęłam przyjaciółkę na pożegnanie, wzięłam torebkę i chwyciłam za klamkę. Pociągnęłam za drzwi a na ustach automatycznie pojawił się uśmiech. Stał przede mną znów ubrany na czarno. Czarne rurki opinały się na jego nogach a skórzana kurtka luźno na nim wisiała a biały T-Shirt dodawał uroku całości. Zmierzył mnie wzrokiem i wręczył krwisto czerwoną różę. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu i wstawiłam kwiatka do wazonu.
- Wyglądasz... Wohow...
- Dziękuje. Ty też dobrze wyglądasz. - Zaśmiał się a ja prawie zapadłam się pod ziemie. Czemu czuje się przy nim jak gówniara która zauroczyła się w swoim przyjacielu? Meg, Ty go nawet nie znasz...
Udaliśmy się do jego auta, otworzył i zamknął mi drzwi. Uroczo.
Zajął miejsce na siedzeniu kierowcy i ruszył. Jechał o wiele wolniej niż trzy dni temu.
Zaparkowaliśmy pod najdroższą restauracją w mieście.
- Nie możemy pojechać do czegoś.. Um.. Tańszego? - Zaśmiał się w odpowiedzi o otworzył mi drzwi.
- Księżniczko, to jest tania restauracja.
- Danie za 200 dolarów to dla Ciebie coś taniego?
- Oczywiście. - Chwycił mnie delikatnie w talii, wzdrygnęłam. Przypomniał mi się dotyk tego mężczyzny z lasu. Przypomniała mi się chwila kiedy mnie uratował. Moje ciało zalała fala gorąca. - Wszystko dobrze Księżniczko?
- Tak. - Uśmiechnęłam się i pozwoliłam się objąć.
Mulat podszedł do jakiejś kobiety, która wskazała na stolik w rogu sali, pod oknem. Bez słowa podążyłam za nim. Odsunął mi krzesło, jest uroczy. W ciszy wybieraliśmy posiłki. Co mam wybrać? Najtańszy posiłek kosztuje 50 $, sałatka. Nie lubię sałaty, uh.
- Wybrałaś coś? - Spojrzał na mnie niepewnie. Co mam odpowiedzieć? " Nie,bo jest za drogo?"
- Nie jestem głodna.
- Chodzi o pieniądze? Nie przejmuj się. Często tu bywam, mam zniżki, jeśli Cię to pocieszy. - Zaśmialiśmy się. On na prawde jest taki uroczy..
Kelnerka podeszła wziąć zamówienie. Wskazałam palcem na danie, które chciałam i uśmiechnęłam się do mulata. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem i za chwile przyniosła nam czerwone wino.
- Więc.. Nie powinienem o to pytać, ale ile masz lat?
- Osiemnaście. A Ty?
- Dwadzieścia. Więc słucham, gdzie tak zabalowałaś księżniczko, że trzeba było Cię ratować?
Speszyłam się jak dziecko. Po co o to pyta? Dlaczego Go to w ogóle obchodzi?
- Urodziny przyjaciółki. Wyszłam wcześniej, bo czułam, że przesadziłam z alkoholem.
- Nikt Cię nie odprowadził?
- Byli zajęci imprezowaniem. - Po każdym jego pytaniu upijałam malutki łyk przepysznego wina.
- Jak można, puścić tak piękną kobiete samą przez las? - Zadał pytanie, jakby sam do siebie. Upiłam kolejnego łyka i odstawiłam pusty kieliszek na stolik.
- Co robisz w LA? Nie jesteś stąd prawda? - Pokiwałam przecząco głową.
- Pochodzę z Włoch. Mama była Polką a tata Włochem.
- Jak to się stało? Że trafiłaś tutaj?
- Pogoń za marzeniami. - Zaśmiałam się. Gdy miał zadać kolejne pytanie, kelnerka przyniosła posiłek. Zamówiłam sałatkę i lody na deser. Razem 75 $.
- Jesteś bardzo oszczędna wiesz księżniczko? - Westchnął i zaczął jeść.
- Nie jestem kimś ważnym, abyś wydawał na mnie pieniądze.
- Jesteś Księżniczką.
- Nie mów tak. Nie urodziłam się nią, więc zostańmy przy moim imieniu. - Fuknęłam trochę ironicznie i również zaczęłam jeść. Ohyda.
- Daj. - Zabrał mi talerz i podał swój.
- Co Ty robisz?
- Przecież widze, że Ci nie smakuje. Jedz. - Nadział na widelec pomidora i listek sałaty po czym bez oporów go zjadł. Wzruszyłam ramionami i zjadłam jego danie.
O dwudziestej drugiej, wyszliśmy z restauracji. Wsiadłam na chwiejących się nogach do auta. To chyba nienormalne, żeby dziewczyna na pierwszej randce upijała się w trupa. Odwiózł mnie do domu, znowu jechał szybko. Chwycił mnie w talii pomagając utrzymać równowagę. Zadzwonił do drzwi i sekunde poźniej prowadził mnie do łóżka.

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 1 - His mesmerizing eyes..


Noc. Ciemny las. Tylko ja i cisza.
Pijana po imprezie postanowiłam wybrać drogę na skróty, przez ten cholerny las. Bałam się? Ależ skąd! Ilość alkoholu w moim organizmie sprawiła, że chciało mi się śmiać. Szelesty czy łamanie gałęzi nie robiło na mnie wrażenia. Zadowolona szłam wąska ścieżką przed siebie.
Od czasu do czasu odwracałam się, miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie. Dużo wypiłam, zapewne to wyobraźnia.
Połowa drogi już za mną. Robi się coraz ciemniej. Wyjęłam telefon i włączyłam w nim latarkę.
Szłam i szłam i nadal szłam. Wydawało się, jakby droga nie miała końca.
- Co tak piękna kobieta, robi sama w lesie o tej porze?
Cichy męski głos dotarł do moich uszu. Zatrzymałam się niepewnie i odwróciłam. Nikogo nie było. Przetarłam oczy uważnie się rozglądając.
- Spokojnie Meg, to tylko wyobraźnia.
- Jesteś taka piękna. Powiedz, masz ochotę się zabawić?
Czyjaś ręka zetknęła się z moim biodrem. Odskoczyłam. Spojrzałam w stronę mężczyzny. Zmierzyłam go wzrokiem, jednak przez brak jakiegokolwiek światła, nie widziałam za wyraźnie. Podszedł bliżej i nachylił się do mojego ucha. - Jesteśmy tu sami może wykorzystamy to jakoś?
Odskoczyłam jeszcze dalej.
- Czego chcesz? - Opanowałam strach, albo alkohol już doszczętnie uderzył mi do głowy.
- Ciebie. - Podszedł i przyciągnął mnie do siebie mocno. Próbowałam się wyrwać, był za silny. Złapał moje pośladki i mruknął zadowolony.
- Zostaw! - Krzyknęłam tak głośno, że obudziłam chyba połowę zwierząt w lesie. Nie zareagował złapał mocno moje dłonie i składał powolne pocałunki na mojej szyi. - No puść mnie!
- Przepraszam, nie słyszysz, że Panienka nie życzy sobie Twojego towarzystwa? - Obok nas wyłonił się, jakby znikąd drugi mężczyzna. Odciągnął ode mnie napastnika i przyparł go do drzewa.
- Wyluzuj stary, chciałem sie tylko zabawić. - Stałam i uważne przyglądałam się jak jeden z nich wymierza drugiemu ciosy w twarz.
- Chodź. - Ktoś pociągnął mnie za rękę. Nie protestowałam. Nie mogłam patrzeć, jak się okładają pięściami. Skręciliśmy w boczna ścieżkę i już za chwile siedziałam w czyimś aucie. Zdecydowanie więcej nie pije. Byłam zdenerwowana, trzęsłam sie. Przez szybe wygladałam czy mój leśny prześladowca nie idzie.
Siedziałam około dziesięciu minut w milczeniu wypatrując jakiejkolwiek formy życia. Pomoże mi ktoś? Zauważy?
- Nic jej nie jest?
- Nie. Siedzi bezpiecznie w samochodzie. Bądź delikatny.
Drzwi auta otworzyły się. Wyciągnął do mnie rękę i pomógł mi wysiąść. Przyciągnął mnie do siebie delikatnie przytulając. Kolana zrobiły mi się jak z waty. On tak cudownie pachniał. Wzięłam głęboki wdech i zaciagnełam się zapachem jego perfum. Cudo.
Odsunął się delikatnie. Jasna latarnia idealnie nas oświetlała.
- Zayn. - Chwycił moją dłoń i delikatnie pocałował.
- Megan.
Spojrzałam do góry. Jest wysoki i szczupły. Uśmiechnął się krótko i spojrzał mi głęboko w oczy. Policzki oblał mi rumieniec a kąciki ust mimowolnie uniosły się ku górze. Jego miodowe tęczówki były tak zniewalająco piękne. Nie sposób się od nich oderwać.
Dłuższą chwile wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa.
- Jedziemy? - Na ziemie przywrócił mnie czyjś głos. Spojrzałam w tamtą stronę. Wysoki chłopak w lokach. Przystojny.
- Jeśli Panienka Megan pojedzie z nami. - Spojrzałam na niego, znów utonęłam w jego oczach. Są takie... Oh.
- Zayn? To obca dziewczyna. Kompletnie jej nie znasz a chcesz ją zabrać ze sobą?
- Zamknij się. Jest pijana, jest środek nocy a jakiś koleś chciał ją przelecieć w tym lesie. Mam ją tutaj zostawić?! - Chwycił mnie delikatnie za rękę i poprowadził do jak podejrzewam, swojego auta. Usiadłam z przodu i zapięłam pasy. Torebkę rzuciłam na tylne siedzenie i czekałam aż odjedziemy. Co ja tak właściwie robie? To jego obecność tak na mnie działa? Czy może nadal alkohol. Przecież ja go wcale nie znam.. Ruszył powoli, ale z każdym metrem przyśpieszał.
Kiedy na liczniku pojawiło się 180 km/h utrzymywał tą prędkość. Jechaliśmy po prostym odcinku, dobre trzydzieści minut. Całą droge patrzyłam na niego z zachwytem. Jak można być tak cholernie przystojnym?
- Jesteśmy Panienko. - Uśmiechnął się i wysiadł. Obszedł auto i otworzył mi drzwi. Wysiadłam i stanęłam obok niego.
To wiatr tak wieje, czy ja nie moge ustać na nogach?
Wyjął moją torebkę i poprowadził do drzwi. Weszliśmy do salonu. Odrazu otrzeźwiałam.
ILE TEN FACET MA KASY?!
Salon był po prostu ogromny i pięknie wystrojony, jednak odrazu można poznać, ze mieszka sam. Żadnego kobiecego wątku, żadnych kwiatów czy kolorowych zasłonek. Cały salon był w kolorach brązowo-biało-czarnych. Niesamowite wrażenie.
Stałam i rozglądałam sie uważnie.
- Podoba Ci się?
- Ładnie tu. - Uśmiechnęłam się i znów spojrzałam na niego.
- Jesteś zmęczona?
- Troszkę. - Nie lubię kłamać, ale jeśli dzieki kłamstwu będę mogła spędzić z nim troche czasu, nie mam wyjścia.
- Chcesz coś zjeść?
- Jest pierwsza w nocy a Ty pytasz czy chce jeść? - Zaśmiałam się i usiadłam na kanapie. Co prawda, nie mówił, żebym się rozgościła, ale nie będziemy przecież wiecznie stać przy drzwiach wejściowych.
- No tak. Głupie pytanie. To może wina?
- Dziękuje, na dziś mam dość alkoholu. - Podrapał się po głowie i oparł o ścianę.
- No dobrze, to co chciałabyś robić?
- Dlaczego mnie tu przywiozłeś? - Kiedy ochłonęłam, zdałam sobie sprawę z tego, że siedze w salonie u kompletnie obcego faceta.. Kurwa.
- Jesteś pijana, sama i zmęczona. Miałem Cię tam zostawić?
- Mogłeś mnie dowieźć do domu.
- Nie wiem gdzie mieszkasz. - Wstałam i pociągnęłam go za reke. Poprosiłam by otworzył auto. Bez słowa spełnił moją prośbę. Wsiedliśmy i pokierowałam go do Siebie. Całą droge rozmawialiśmy. O wszystkim i o niczym. Ciągle na niego patrzyłam. Zachowuje się jak psychopatka?
 Jechaliśmy ok 40 minut.  Stanął pod małym domkiem na obrzeżach Los Angeles.
- Tutaj? - Kiwnęłam twierdząco głową. - Odprowadze Cię.
Wysiadł i otworzył mi drzwi. Wysiadłam i poczułam się pewnie. Jestem juz u siebie, bezpieczna.
Podeszliśmy pod drzwi, stanęliśmy w ciszy i wpatrywaliśmy sie w swoje tęczówki.
- Dziękuje. Dziekuje, że mi pomogłeś.
- Nie ma zą co. - Wzruszył ramionami.
- Gdyby nie Ty, zrobiłby mi krzywdę. Moge Ci sie jakoś odwdzięczyć?
- Możesz.
- W jaki sposób? - Usmiechnęłam sie do niego.
- Umów się ze mną.
- Słucham? - Stał pewny siebie z rękami w kieszeni. Próbuje udawać luzaka czy pragnie mnie przelecieć jak większość facetów?
- Nic Ci się nie stanie, jeśli poświęcisz mi chwile czasu, na kawę i ciastko. - Uniósł brew i delikatnie się uśmiechnał.
Podałam mu swój numer i przytuliłam go krótko na pożegnanie. Weszłam do domu i oparłam się o ściane. To był naprawde dziwny dzień.
Ciesze sie że tak własnie się skonczył.
Zayn.. On.. Jest jak grecki Bóg. Nieziemsko przystojny... Zapewne każda dziewczyna w mieście do niego wzdycha...
Wiem, że nie zadzwoni, bo kto by dzwonił do dziewczyny, poznanej w takich okolicznościach?
Ale przez długii czas go nie zapomne..