- Daj spokój mała. - Przyjaciółka postawiła kubek gorącej czekolady na parapecie i usiadła obok mnie. Zaczynało się ściemniać. Usiadłyśmy w oknie i podziwiałyśmy przepiękny zachód słońca.
Niebiesko-żółte niebo wyglądało przecudnie. Upiłam łyk napoju i zamknełam oczy.
Widziałam go.
NICOLE I MEGAN |
- Megan! - Na ziemie przywrócił mnie krzyk przyjaciółki. Wskazała na dzwoniący telefon, tak bardzo się zamyśliłam że nie słyszałam?
Podniosłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Numer prywatny. Głęboki wdech i odbieram.
- Cześć piękna. Przepraszam,że nie zadzwoniłem wcześniej. Masz może ochotę gdzieś wyskoczyć?
Nogi zrobiły się jak z waty,a serce przyspieszyło. Na ustach pojawił się uśmiech a na policzkach rumieńce.
- Dzisiaj?
- Jeśli tylko masz ochotę.
- Oczywiście. - Ledwo powstrzymałam pisk. Nie znam go, ale tak cholernie... On jest tak nieziemsko przystojny.
- Przyjadę po Ciebie o dwudziestej, załóż coś ładnego.
Rozłączył się a ja prawie zemdlałam.
- Masz tylko dwie godziny! - Nicole pchneła mnie do łazienki i pomogła mi się przygotować. Wzięłam szybki prysznic ,zrobiłam bardzo delikatny makijaż a włosy spięłam w kucyk. Czasu coraz mniej a nerwy przejmują nade mną kontrole. Wcisnęłam się w czarną obcisłą sukienkę i tego samego koloru szpilki. Poszłam do kuchni i napiłam się zimnej wody.
- Denerwuje się.
- Każdy denerwowałby się na Twoim miejscu. Dlaczego właściwie się zgodziłaś? Przecież go nie znasz.
I znowu się zaczyna. Matkowanie mojej kochanej Nicole. Ja wiem, jestem głupia zgadzając się na to spotkanie, bo przecież, on może mnie skrzywdzić.
Ale jest w nim coś, coś takiego co cholernie przyciąga.
Dzwonek do drzwi. Kurwa.
- Zostaniesz?
- Dobrze. Wszystko mi opowiesz jak wrócisz. - Cmoknęłam przyjaciółkę na pożegnanie, wzięłam torebkę i chwyciłam za klamkę. Pociągnęłam za drzwi a na ustach automatycznie pojawił się uśmiech. Stał przede mną znów ubrany na czarno. Czarne rurki opinały się na jego nogach a skórzana kurtka luźno na nim wisiała a biały T-Shirt dodawał uroku całości. Zmierzył mnie wzrokiem i wręczył krwisto czerwoną różę. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu i wstawiłam kwiatka do wazonu.
- Wyglądasz... Wohow...
- Dziękuje. Ty też dobrze wyglądasz. - Zaśmiał się a ja prawie zapadłam się pod ziemie. Czemu czuje się przy nim jak gówniara która zauroczyła się w swoim przyjacielu? Meg, Ty go nawet nie znasz...
Udaliśmy się do jego auta, otworzył i zamknął mi drzwi. Uroczo.
Zajął miejsce na siedzeniu kierowcy i ruszył. Jechał o wiele wolniej niż trzy dni temu.
Zaparkowaliśmy pod najdroższą restauracją w mieście.
- Nie możemy pojechać do czegoś.. Um.. Tańszego? - Zaśmiał się w odpowiedzi o otworzył mi drzwi.
- Księżniczko, to jest tania restauracja.
- Danie za 200 dolarów to dla Ciebie coś taniego?
- Oczywiście. - Chwycił mnie delikatnie w talii, wzdrygnęłam. Przypomniał mi się dotyk tego mężczyzny z lasu. Przypomniała mi się chwila kiedy mnie uratował. Moje ciało zalała fala gorąca. - Wszystko dobrze Księżniczko?
- Tak. - Uśmiechnęłam się i pozwoliłam się objąć.
Mulat podszedł do jakiejś kobiety, która wskazała na stolik w rogu sali, pod oknem. Bez słowa podążyłam za nim. Odsunął mi krzesło, jest uroczy. W ciszy wybieraliśmy posiłki. Co mam wybrać? Najtańszy posiłek kosztuje 50 $, sałatka. Nie lubię sałaty, uh.
- Wybrałaś coś? - Spojrzał na mnie niepewnie. Co mam odpowiedzieć? " Nie,bo jest za drogo?"
- Nie jestem głodna.
- Chodzi o pieniądze? Nie przejmuj się. Często tu bywam, mam zniżki, jeśli Cię to pocieszy. - Zaśmialiśmy się. On na prawde jest taki uroczy..
Kelnerka podeszła wziąć zamówienie. Wskazałam palcem na danie, które chciałam i uśmiechnęłam się do mulata. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem i za chwile przyniosła nam czerwone wino.
- Więc.. Nie powinienem o to pytać, ale ile masz lat?
- Osiemnaście. A Ty?
- Dwadzieścia. Więc słucham, gdzie tak zabalowałaś księżniczko, że trzeba było Cię ratować?
Speszyłam się jak dziecko. Po co o to pyta? Dlaczego Go to w ogóle obchodzi?
- Urodziny przyjaciółki. Wyszłam wcześniej, bo czułam, że przesadziłam z alkoholem.
- Nikt Cię nie odprowadził?
- Byli zajęci imprezowaniem. - Po każdym jego pytaniu upijałam malutki łyk przepysznego wina.
- Jak można, puścić tak piękną kobiete samą przez las? - Zadał pytanie, jakby sam do siebie. Upiłam kolejnego łyka i odstawiłam pusty kieliszek na stolik.
- Co robisz w LA? Nie jesteś stąd prawda? - Pokiwałam przecząco głową.
- Pochodzę z Włoch. Mama była Polką a tata Włochem.
- Jak to się stało? Że trafiłaś tutaj?
- Pogoń za marzeniami. - Zaśmiałam się. Gdy miał zadać kolejne pytanie, kelnerka przyniosła posiłek. Zamówiłam sałatkę i lody na deser. Razem 75 $.
- Jesteś bardzo oszczędna wiesz księżniczko? - Westchnął i zaczął jeść.
- Nie jestem kimś ważnym, abyś wydawał na mnie pieniądze.
- Jesteś Księżniczką.
- Nie mów tak. Nie urodziłam się nią, więc zostańmy przy moim imieniu. - Fuknęłam trochę ironicznie i również zaczęłam jeść. Ohyda.
- Daj. - Zabrał mi talerz i podał swój.
- Co Ty robisz?
- Przecież widze, że Ci nie smakuje. Jedz. - Nadział na widelec pomidora i listek sałaty po czym bez oporów go zjadł. Wzruszyłam ramionami i zjadłam jego danie.
O dwudziestej drugiej, wyszliśmy z restauracji. Wsiadłam na chwiejących się nogach do auta. To chyba nienormalne, żeby dziewczyna na pierwszej randce upijała się w trupa. Odwiózł mnie do domu, znowu jechał szybko. Chwycił mnie w talii pomagając utrzymać równowagę. Zadzwonił do drzwi i sekunde poźniej prowadził mnie do łóżka.
extra <3
OdpowiedzUsuńCudo ♥
OdpowiedzUsuńMagaaaaa *o* dawaj nastepny jak najpredzej
OdpowiedzUsuńAwww! Czy teraz między nimi...? Nie, za szybko XD A może? :P haha XD
OdpowiedzUsuńMoże najpierw zajmij sie poprzednimi blogami a nie tworzysz następne a potem narzekasz że nie masz czasu -,-
OdpowiedzUsuńmegaśny *.* czekam na następną część ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.widzę że ten "ANONIM" jedzie po bandzie LOL.
OdpowiedzUsuńCzekam na szybki next
Pozdrawiam R.O.A.H.
W czasie wolnym zapraszam do siebie http://asgards-mirror-everybody-lies.blogspot.com